wtorek, 1 września 2015

Czy można nauczyć psa czytać...?

Chciałam Wam o tej książce napisać już w zeszłym tygodniu (a właściwie jeszcze wcześniej, zaraz po przeczytaniu), ale nie zdążyłam... Weekend okazał się być długi i bardzo aktywny - C. miał wolny piątek, więc dwa dni spędziliśmy hasając między szalonymi ludźmi na Średniowiecznym Festiwalu. Jest to zdecydowanie mój ulubiony czas w sierpniu - można obejrzeć tradycyjny ślub i pogrzeb, posłuchać muzyki, przekąsić co nieco, obejrzeć pokazy ogniowe (w tym roku, niestety, nieco rozczarowujące), pośmiać się na przedstawieniu kukiełkowym lub oglądając komediantów (grupa ze Szwecji o niewymawialnej nazwie przedstawieniem Królewny Śnieżki w najrozmaitszych rytmach zrobiła w tym roku furorę).
Ale nie o tym chciałam! I książce ma być przecież.

Zawsze gdy jedziemy do Polski, zamawiam paczkę (przynajmniej jedną) z książkami. Tym razem znalazły się w niej długo wyczekiwane pozycje, a między nimi świeżutka, bo w kwietniu tego roku wydania, najnowsza powieść Carrolla Ucząc psa czytać. Już sam tytuł robi wrażenie, prawda? Intryguje, nęci... Dokładnie tak, jak Carroll ma w zwyczaju. Jestem jego ogromną fanką, przebolałam nawet Zakochanego ducha, który był dowodem na ewidentny spadek formy pisarza, i z ogromną niecierpliwością czekałam na kolejną powieść. Najpierw nieco rozczarowałam się jej rozmiarami - niecałe sto stron. To przecież raczej dłuższe opowiadanie! Ale niech już będzie... Po kilkunastu pierwszych stronach przepadłam w jego magicznym świecie, i gdy wynurzyłam się z niego po niecałych dwóch godzinach żałowałam ogromnie, że to już koniec.

Ucząc psa czytać to historia Tony'ego Areala, typowego przeciętniaka pracującego w korporacji. W biurze koledzy mu dokuczają, a najpiękniejsza z kobiet nie raczy nawet na niego spojrzeć. Zniechęcony takim stanem rzeczy, Tony poświęca swój wolny czas na marzenia o lepszym życiu. Gdy pewnego dnia otwiera paczkę z wyśnionym zegarkiem, nie może uwierzyć w swoje szczęście. Z dumą nosi go na nadgarstku, nie zastanawiając się zbytnio nad motywami darczyńcy. Gdy po tygodniu na parkingu przed firmą znajduje nowiutkie, niemal idealne porsche, a w nim kobietę, którą już kiedyś chyba widział, zaczyna zastanawiać się, o co w tym wszystkim chodzi... Okazuje się, że to postać z jego snów, której znudziło się być tylko sennym marzeniem, i która daje Tony'emu zaskakującą propozycję...

Jak to u Carrolla, świat snów miesza się z rzeczywistością, a we wszystkim dodatkowo macza palce Alice... Fabuła kilkakrotnie zmienia kierunek, zaskakując czytelnika. Nasi bohaterowie okazują się być kimś zupełnie innym, niż na początku sądziliśmy. A wszystko kończy się dobrze... Ale czy dla wszystkich? 
O tym musicie przekonać się sami.

Powrót Carrolla w typowym dla niego stylu. Mnie zachwycił i pozostawił ogromny niedosyt. Polecam Wam z całego serca, jeśli też skrycie wierzycie, że za cienką zasłoną kryje się coś magicznego...

Ucząc psa czytać
Jonathan Carroll
Wydawnictwo Rebis
Poznań, 2015

6 komentarzy:

  1. A bardzo mnie zaciekawiłaś opisem, muszę poczytać tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ciekawie te książkę opisałaś! Chętnie ją wpiszę na swoją listę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że ta książka by mi się spodobała :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Carolla i swego czasu "wciągałam" wszystkie jego publikacje,musze koniecznie nadrobić zaległości czytelnicze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poza gotowaniem moja drugą pasja jest czytanie :-) zachęciłaś mnie tą recenzją, nie czytałam jeszcze chyba nic tego autora, popytam o jego książki w mojej bibliotece :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też jestem ogromną fanką Carrolla, a tę książkę mam na stoliku nocnym od kilku tygodni. Leży sobie i dojrzewa, a ja dawkuję sobie przyjemność na razie tylko na nią patrząc, a czytając książki biblioteczne. Ale już niedługo.... ;)

    OdpowiedzUsuń