poniedziałek, 19 grudnia 2011

Trufle razy dwa

Ufff... Jak dobrze, że już poniedziałek. Tak, tak, wiem - brzmi to co najmniej dziwnie. Ale w weekend po pierwsze pracowałam, po drugie miałam Julefrokost, czyli duńskie Christmas party. Idea jest świetna. I muszę przyznać, że bardzo mi się podobało. Jako kierownica nie piłam - poza malutkim łykiem wina od mojej Szefowej, która z wrodzonym sobie wdziękiem przekonywała mnie, że jedna lampka przecież nie zaszkodzi
Cóż - pijany świat z perspektywy trzeźwego człowieka jest naprawdę zabawny. Nasz hotel jest częścią grupy, w której skład wchodzą jeszcze dwa przybytki. I muszę z zadowoleniem przyznać, że choć nie było nas zbyt wielu, wiedliśmy prym w zabawie. Inni najpierw niepewnie spoglądali w kierunku naszych stolików, jednak po którymś z rzędu zagłuszającym wszystko skøl, przestali zwracać uwagę. Tańczyłam (Christian tak mną obracał na parkiecie, że kompletnie nie wiedziałam, co się ze mną dzieje), śmiałam się (naprawdę bardzo dużo), rozmawiałam (ludzie po alkoholu robią się niezwykle wylewni) i bawiłam świetnie. I choć dziś rano obudziłam się niemalże z kacem, jestem zadowolona i w przyszłym roku powtórzę to z przyjemnością. 
Na szczęście - dopiero w przyszłym roku.

Ale przejdźmy do rzeczy bardziej interesujących, czyli świątecznych słodkości.
Razem z Maggie upiekłyśmy nie tylko słodkie pierniczki z witrażykami. U  Usagi Maggie zobaczyła kokosowe trufle, którym nie mogła się oprzeć. Ja do kokosa jestem nastawiona dość neutralnie, ale moi Panowie uwielbiają. W związku z tym pomyślałam, że sprawię im nimi frajdę. Nie myliłam się! Gdyby mogli, zjedliby wszystkie - a, niestety, nie mogli. Bo właśnie te trufelki powędrowały ze mną jako prezent na pracową Wigilię. Nie mam pojęcia, w czyje ręce w końcu trafiły, ale mam nadzieję, że smakowały tak samo, jak nam. A muszę przyznać, że moje nastawienie do kokosu po spróbowaniu tych drobiazgów zdecydowanie się poprawiło. Słodziutkie, ale nie mdłe za sprawą alkoholu - następnym razem dałabym nieco więcej. Nie miałam likieru kokosowego, ale biały rum sprawdził się znakomicie. Jakoś tak pasuje mi do kokosu... 
Smak mleka w proszku jest dość mocno wyczuwalny - nam to odpowiada. A ciemna czekolada świetnie równoważy słodkość białej. Ogólnie - polecam serdecznie. Do pojedzenia, na Święta czy jako prezent - wyglądają uroczo, i z pewnością każdy ucieszy się z takiego drobiazgu.

Chciałabym Ci Maggie podziękować - za wspólne pieczenie, które zawsze jest ogromnym źródłem radości i satysfakcji, i za kartkę świąteczną, którą zrobiłaś mi ogromną niespodziankę. Jest cudna! Bardzo, bardzo dziękuję.

Trufle kokosowe


Składniki:
(na 15-18 sztuk)
  • 50 ml śmietany kremówki (38%)
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 50 g białej czekolady
  • 1 łyżka białego rumu
  • 70 g mleka w proszku
  • 100 g wiórków kokosowych

dodatkowo:
  • 50 g ciemnej czekolady (50%)
  • 1 łyżka masła

Kremówkę z cukrem pudrem zagotować w rondelku. Zdjąć z ognia, wrzucić połamaną na mniejsze kawałki białą czekoladę, odstawić na 5 minut. Wymieszać na gładką masę. Wlać rum, połączyć. Przesiać mleko w proszku, dokładnie wymieszać. Partiami wsypywać wiórki kokosowe, wymieszać. Masa powinna być gęsta i lepka.

Uformować kwadrat lub prostokąt o wysokości 1,5 cm. Ułożyć na płaskim talerzu wyłożonym papierem do pieczenia, schłodzić w lodówce przez 1-2 godziny. Ostrym nożem pokroić na niewielkie prostokąty.

Ciemną czekoladę rozpuścić z masłem w kąpieli wodnej. 
Zanurzać końce trufli w czekoladzie, odłożyć na papier do pieczenia do zastygnięcia (można wstawić do lodówki).

Przechowywać w lodówce.

Smacznego!


Dzisiaj, w ramach nicnierobienia, ubrałam choinkę - jest cudna! Ale chyba każdy tak właśnie myśli o swojej choince... Panowie wczoraj wieczorem przytargali ją do domu, ustawili we względnym pionie, a ja dziś dokończyłam. W tym roku nawet ma czubek! Jak tylko uda mi się znaleźć przedłużacz, żeby podłączyć lampki, pokażę Wam zdjęcia - jestem z niej naprawdę dumna.

6 komentarzy:

  1. Śliczne trufle, sama nigdy nie robiłam, ale uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie Wam wyszły :) Ja też bym w sumie do nich dodała więcej alkoholu, ale zawsze się boję pisania większych wartości w przepisach, bo nie każdy lubi.
    Ja ostatnio byłam na szkoleniu integracyjnym - myślę, że dotrzymalibyśmy Wam kroku w zabawie - nie znam nikogo, kto potrafiłby się tak świetnie bawić jak kadra akademicka. Przez kolejne dwa dni miałam zakwasy od śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowite, wspolne gotowanie i pieczenie czesto ukazuje rozne interpretacje tego samego dania - a Wam?? wyszlo, jakby z jednej kuchni... gratuluje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze sie bardzo, ze kartka doszla i sprawila radosc - taki byl plan :)
    A trufelki i u mnie znikly w ekspresowym tempie, glownie za sprawa Mezczyzny, ktory przepada za kokosem. Musze przyznac, ze sa jeszcze lepsze niz sie spodziewalam!
    Impreza pracowa jeszcze przede mna - juz dzis. A jutro do roboty. Na 7 rano. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  5. Te trufelki to taka bardziej "mokra" i ścisła wersja pralinek bounty, a przynajmniej na oko :D Bardzo ładnie wyglądają, idealnie na prezent świąteczny :]
    A stwierdzenie co do poniedziałku rzeczywiście dość oryginalne, ale jestem je w stanie zrozumieć, też jakoś ostatnio początki tygodnia mam bardziej luźne niż końcówki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie słodycze, niestety do tej pory jeszcze nie odważyłem się ich przygotować

    OdpowiedzUsuń