poniedziałek, 31 października 2011

I jeszcze jedne muffiny...

Coś się ostatnio wytrawnie na blogu zrobiło. Cóż... Póki co to ostatni taki przepis, jaki mam w zanadrzu, teraz zrobi się... Wbrew pozorom nie słodko, ale filmowo - widziałam ostatnio całkiem sporo, lepszych i gorszych, z czego mam zamiar podzielić się z Wami wrażeniami z tych pierwszych właśnie (na drugie szkoda czasu...). Póki co, na dobry początek, powiem tylko, że znów miałam weekend z jednym aktorem, który wykreował świetne postacie - dowcipne, z dystansem do siebie i świata, mistrzów ciętej riposty po prostu. To nie mogło nie zadziałać! 

Póki co - muffinki. Tym razem w wersji klasycznej rozmiarowo, jak już napisałam - wytrawne. Jedliśmy je już dawno, ale jakoś nie miałam kiedy podzielić się przepisem. Któregoś wieczora zachciało nam się ciepłej kolacji - wiadomo, muffiny na taką okazję są najlepsze. Choć inspirowałam się przepisem z 1 mix, 100 muffns, tak naprawdę wrzuciłam do nich, co akurat było pod ręką. Efekt - jak zwykle - zadowalający. To przecież nie może się nie udać! Puchate, miękkie, z wyraźnym smakiem oliwek. Czego chcieć więcej w zimny, jesienny wieczór? Chyba tylko gorącej herbaty...

Muffiny z oliwkami i suszonymi pomidorami



Składniki:
(na 12 sztuk)

suche:
  • 340 g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2/3 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka czarnego pieprzu
  • 100 g zielonych oliwek
  • 50 g suszonych pomidorów z zalewy

mokre:
  • 2 jajka
  • 250 ml mleka
  • 70 ml oleju od pomidorów

dodatkowo:
  • 40 g żółtego sera

Mąkę przesiać do miski z proszkiem do pieczenia, wymieszać z solą i pieprzem. Pomidory pokroić w kosteczkę, oliwki w plasterki. Wmieszać do mąki.

Jajka roztrzepać z mlekiem i olejem. 
Wlać do suchych składników, wymieszać tylko do połączenia.
Masę przełożyć do formy na muffiny (wyłożónej papilotkami lub silikonowej). Na wierzch równomiernie zetrzeć ser.

Piec 25-30 minut w 200 st. C.
Podawać ciepłe.

Smacznego!

Dziś wiele się dzieje. Jestem odcięta od własnej sypialni, bo urzęduje w niej dwóch Panów... Panowie są bardzo mili, i wymieniają mi okno. Ciekawe, kiedy skończą, i jaki będzie efekt. Lubiłam moje stare okno... Choć patrzyłam przez nie zaledwie przez miesiąc. Jutro czy pojutrze wymienią w salonie (gdzie się biedna podzieję z komputerem...?), a potem... Potem to nie wiem, bo Panowie też nie wiedzą. Remonty to jednak upierdliwa sprawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz