piątek, 27 maja 2011

Byłam w kinie

Dzisiaj tak popularne i ogólnie dostępne, kino cały czas ma w sobie jakąś magię. Obojętne, czy jest to maleństwo z jedną salą ledwo wiążące koniec z końcem, czy też anonimowy multipleks - wchodząc do środka czuję się jak małe dziecko. Choć dobrze znane, otoczenie sprawia, że cieszę się każdą chwilą. Z uśmiechem kupuję bilety, popcorn i colę, żartuję z panem z obsługi, a wreszcie siadam w fotelu i czekam niecierpliwie na początek filmu. 
Zazwyczaj wychodzę cały czas w radosnym nastroju. Dlatego, że dość uważnie wybieram filmy, które chcę obejrzeć w kinie. W tej chwili psychologiczne na przykład zdecydowanie wolę oglądać w domu. Nikt nie szeleści papierem, mogę włączyć pauzę czy cofnąć kilka minut, kiedy tego potrzebuję, mogę się cała skupić na akcji i wszystkich skomplikowanych wątkach. W kinie chcę się bawić. Lubię patrzeć na efekty specjalne, kręcą mnie walki na dużym ekranie, wyścigi, akcja. Trudną fabułę i pogmatwanych bohaterów wolę poznawać w zaciszu własnego salonu. 



Tym razem wybraliśmy się na Thora. Reklamy zrobiły na nas odpowiednie wrażenie, 3D zachęciło jeszcze bardziej. Wypad był bardzo spontaniczny, udał się znakomicie, a film naprawdę mi się spodobał.
Akcja dzieje się (jakżeby inaczej) w Ameryce, w stanie Nowy Meksyk. Na ziemię podczas burzy spada Thor, syn Odyna wygnany z jego królestwa. Traf chce, że nasz bohater ląduje na aucie dzielnej Jane Foster, astrofizyku, która prowadzi badania nad zjawiskami meteorologicznymi. Kilkadziesiąt kilometrów dalej w ziemię wbija się Mjollnir - młot Thora, który daje mu siłę i inne boskie umiejętności. Sprawą zaczyna interesować się tajemnicza organizacja rządowa, a w Asgardzie Loki przejmuje władzę grając nie do końca fair. Mamy więc trudną sytuację, przeszkody do pokonania, miłość, nienawiść, przyjaźń. I choć fabuła może nie wydawać się porywająca, a całość zalatuje przewidywalnością, gwarantuję dobrą zabawę. Efekty robią wrażenie, dialogi są zabawne w niewymuszony sposób, a Chris Hemsworth postarał się o naprawdę dobrą sylwetkę. Jeśli ktoś lubi filmy lekkie, pełne akcji, w pewnym sensie niewymagające - będzie z Thora zadowolony.

Ogólne wrażenia - bardzo pozytywne. Bohaterowie nie są przerysowani, uwierzyłam w nich. Anthony Hopkins jak zawsze świetny, a Rene Russo wygląda świetnie. Pozostali nie zostają w tyle - odtwórca roli Lokiego jest naprawdę przekonujący, Natalie Portman zachwyca. Jeśli wybierzecie się do kina - nie wychodźcie, gdy zapalą światło. Po napisach jest jeszcze jedna scena, która zdecydowanie zmienia postać rzeczy. 

Polecam Thora na popołudnie, kiedy chcecie odpocząć od świata - przeniesiecie się do zupełnie innych krain, gdzie Lodowi Olbrzymi stanowią realne zagrożenie, gdzie prawdziwa przyjaźń pokona wszystko, a bohater jest na wyciągniecie ręki zwyczajnej dziewczyny. Czego chcieć więcej?

Thor
2011
reżyseria: Kenneth Branagh
scenariusz: Ashley Miller, Zack Stentz, Don Payne
Thor: Chris Hemsworth
Jane Foster: Natalie Portman
Loki: Tom Hiddleston
Odyn: Anthony Hopkins

4 komentarze:

  1. ale fajna recenzja:) aż mnie zachęciłaś bym wybrała się do kina:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Calkiem zabawny i sympatyczny film, choc odnioslam wrazenie, ze 3D nie jest tak powalajace jak w niektorych produkcjach (patrz: "Avatar"). Loki zdecydowanie lepszy niz tytulowy bohater.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda jest taka, że do efektów w "Avatarze" to żadne inne się nie umywają. Wybrałam się na "Sanctum" Camerona. Nie ukrywam - wymagania miałam duże. I bardzo się rozczarowałam. Dlatego "Thor" mi się podobał - nie było może cudów, ale oglądało się naprawdę dobrze :)

    OdpowiedzUsuń